Papierologia - dobre złego początki
Pełna zapału na pierwszy rzut postanowiłam zawrzeć umowę na dostarczenie wody, bo na działeczce jest studzienka, licznik i kran. Poszło mi nawet szybko i sprawnie, tak mi sie wydawało, ale po kolei.
Pojechałam do MPO. Po odwiedzeniu kilku pokoi (odsyłali mnie z jednego do drugiego) wreszcie znalazła się pani, która dała mi druk do wypełnienia, skopiowała potrzebne dokumenty i powiedziała, że za dwa tygodnie podpisana umowe dostane pocztą. Zadowolona, że w miarę łatwo mi poszło, poszłam zamowić wypis i wyrys z miejscowego planu zagospodarowania. Klejny druczek do wypełnienia, oplata 90 zł i do odebrania za tydzień.
Byłam prawie cała w skowronach, że pomyślałam, że nie taki diabeł straszny :-) tymbardziej, że z geodetą poszło mi też w miare szybo i w rozsadnej cenie zobowiazal sie zrobić mapke.
Zadowolona, że tyle udalo mi sie zalatwic jednego dnia, postanwiłam sprawy z prądem zostawić na następny dzień, tymbardziej, że zbliżała się 15 (godzina po której i tak niczego w urzędzie nie załatwisz, nawet nie próbuj) i chciałam zajrzeć jeszcze na działeczkę - obejrzeć jak się mają nasze choinki i żywopłot