Papierologia - nie lubię zakładu energetycznego
Następnego dnia z samego rana postanowiłam załatwić sprawę w zakładzie energetycznym. Tam już było tylko pod górkę. Przez 3 godziny chodziłam odsylana z pokoju do pokoju i nic z tego nie wyniknęło. W każdym pokoju mówili mi o wypełnieniu innych dokumentów. Wydawali druczki i odsyłali do kolejnego pokoju. W kolejnym pokoju mówili, że złe druki wypełniłam, dawali nowe i odsyłali do jeszcze innego pokoju, jednym słowem pełen profesjonalizm i kompetencja.
W ostatnim pokoju jaki odwiedziłam tamtego dnia, chciałam być pomocna i pokazałam dokumenty jakie udostępnili mi poprzedni właściciele działki - i wtedy zaczął się sajgon. Pan za biurkiem zajrzał do tych dokumentów, zaczerwienił się i zaczął się na mnie wydzierać, że będłe płaciła karę, bo na działce od dwóch lat powinien być licznik w skrzynce a nikt się nie zgłosił zeby podpisać umowę.
Zabrałam dokumenty, i czym prędzej ewakułowałam się z zakładu energetycznego. Zadzwoniłam do znajomego elektryka i poprosiłam o pomoc, bo przeciez dokument muszę zdobyć, tylko nadal nie wiem jak :-( (jaki wniosek wypełnić i gdzie go złożyć).
Pomocny pan Władek wykonał jeden telefon i juz wiedziałam co i gdzie mam złożyć. Cieszyłam się, że koniec moich udręk, ale minus tej całej sytuacji był taki, że musiałam wrócić do tego samego pokoju z którego wcześniej wyszłam zabierając dokumenty.
Ale to odłożyłam sobie na kolejny dzień, za dużo byłoby wrażeń jak na jedno przedpołudnie.
04-11-2012