Papierologia - kolejne podejście do załadu energet
24-10-2012
Ubrałam się w zupełnie inne rzeczy, zrobiłam makijaż, uczesaałam inaczej włosy (charakteryzacja ;-) ) i z duszą na ramieniu idę do tego samego pana z nowym wnioskiem.
Wchodzę, mowię grzecznie dzień dobry, taka i taka sprawa, podaje wypełniony wniosek, odpowiednią mapkę i siadam cichutko na krzesełku. Pan urzędnik zagląda w doumenty, czyta, czyta i mówi: "Pani była u mnie wczoraj z innymi dokumentami" - raczej stwierdza niż pyta. A ja na to: "Nieprawda, nie było mnie tu wczoraj" . Pan urzednik zrobił się czerwony jak burak ze złosci, ale siedzi i stuka coś na klawiaturze, więc ja siedzę cichutko i czekam.
Wystukał potwierdzenie przyjecia wniosku, podpisał, burknąła, że ja do mnie wcześniej nie zadzwonią to mam się zgłosić za miesiąc. Wzięłam kartkę, powiedziałam "Dowidzenia " i w nogi.
Ewidentnie pan chciał mi zrobić na złość, bo wiem, że termin oczekiwania na rozpatrzenie takiego wniosku to jest 2 tygodnie, a nie miesiąc. Postanowiłam te przepisowe 2 tygodnie poczekać i zacząć ich odwiedzać :-)
Aby się zrekalsować po takiej wizycie, pojechałam na działeczkę i znalazłam maślaczki :-)